www.rebelderbdlafamilia.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.rebelderbdlafamilia.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
,,Gdyby jutra nie było" DRAMAT / ROMANS
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rebelderbdlafamilia.fora.pl Strona Główna -> Nasze opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anetta418
Moderator
PostWysłany: Pią 12:08, 10 Gru 2010
Moderator


Dołączył: 06 Gru 2010

Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

,,GDYBY JUTRA NIE BYŁO"

DRAMAT / ROMANS

PROLOG

Była szczęśliwa 22 latkom dopóki lekarz nie orzekł ,że jest ciężko chora. Wtedy jej świat runą straciła nadzieję i całkowicie się poddała nie chciała walczyć … bo i po co dla kilku miesięcy życia. Wtedy na jej drodze staje on ! Wraca wiara , siła a nawet pojawia się miłość. Ale nie dane im będzie cieszyć się tą miłością zbyt długo kiedy ona pozna jego tajemnicę. Jednak w nieszczęściu zawsze można odnaleźć szczęście . Co będzie tym szczęściem i kto je znajdzie ona czy on ? A może szczęściem okaże się śmierć ?

OBSADA NAJWAŻNIEJSZA;



MAITE PERRONI - Milagros ( Mili) - dopóki nie dowiedziała się o chorobie cieszyła się każdą chwilą potem jednak radość zniknęła a pojawił się strach w jej oczach ... strach przed śmiercią. Czy ktoś namówi ją do walki z własną chorobą ?



ALFONSO HERRERA - Hector - to on jako przywraca jej nadzieje i sprawia ,że postanawia walczyć z chorobą. Jednak sam kryje tajemnicę która ponownie może przewrócić jej świat do góry nogami. Czy dobrze zrobił pojawiając się w jej życiu ?



WILLIAM LEVY - Sergio - jest przyjacielem obojga z nich. I tylko on może pomóc tej dwójce odnaleźć szczęście. Czy mu się uda ?

Jeśli opoko się nie spodoba usunę entrada pojawi się jutro i reszta obsady Smile
Liczę na szczere opinie i komentarze.


ZAPOWIEDŹ

http://www.youtube.com/watch?v=e-c70Vmy9X0


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Moderator
PostWysłany: Pią 12:09, 10 Gru 2010
Moderator


Dołączył: 06 Gru 2010

Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

ROZDZIAŁ 1



Jestem Milagros dla przyjaciół Mili mam 22 lata jestem z natury optymistką , cieszę się z każdej drobnostki i chociaż nie zawsze miewam słodkie życie to staram się przechodzić przez to życie z uśmiechem na twarzy. Nie mam rodziców bo zostawili mnie jak byłam mała ale na szczęście trawiłam do adopcji i do ludzi którzy pokochali mnie tak jak by to oni byli moimi rodzicami od urodzenia jednak przed ukończeniem 19 roku życia zginęli w wypadku samochodowym to było pierwsze wydarzenie które bardzo przeżyłam. Cierpiałam po ich stracie i bardzo za nimi tęskniłam jednak wychodzę z założenia ,że nic nie dzieję się bez przyczyny i miałam rację śmierć moich przybranych rodziców zmobilizowała mnie do tego by zacząć śpiewać … tak śpiewać bo to oni uważali ,że mam talent i powinnam to robić ja wówczas uważałam odwrotnie i nigdy nie garnęłam się do tego. Owszem lubiłam śpiewać ale nie publicznie jednak dla nich postanowiłam to zrobić szkoda tylko ,że dopiero wtedy gdy ich zabrakło. No ale ważne ,że spełniłam ich marzenie zyskując przy tym najlepszą przyjaciółkę pod słońcem . To właśnie w studiu nagrań poznałam Carlę … ona pierwsza do mnie podeszła zaczęła od zwykłego ,,Cześć” i już po chwili rozmawiałyśmy tak jak byśmy znały się całe życie. Pół roku później nie tylko obie wydałyśmy swoje pierwsze solowe płyty ale też zamieszkałyśmy razem u mnie. Miałam dość duży dom który zostawili mi rodzice więc kiedy Carla powiedziała ,że szuka mieszkania bo ma dość mieszkania z rodzicami od razu zaproponowałam by wprowadziła się do mnie. Razem mieszkałyśmy , uczyłyśmy się , nagrywałyśmy płyty chodziłyśmy na imprezy i korzystałyśmy z życia na wiele innych sposobów a co najśmieszniejsze to chociaż obie nie grzeszyłyśmy uroda to jednak żadna z nas nie miała faceta. Nie to ,że w ogóle się z nikim nie spotykałyśmy ale przeważnie każdy mój związek czy jej trwał bardzo krótko bo faceci na których trafiałyśmy zawsze chcieli tylko jednego a my marzyłyśmy o prawdziwej miłości. Takiej która zdarz się w bajkach czy świetnych romansach lub telenowelach. Tak wiem myślicie sobie teraz ,że jesteśmy popaprane albo dziecinne czy też bujamy w obłokach i może rzeczywiście tak jest ale w sumie tylko miłości brakowało nam do szczęścia . Zresztą kto o niej nie marzy ? Chyba wszyscy. Ale dobra dość o tym … przejdźmy do rzeczy tak jak już mówiłam chociaż nie zawsze było cudownie to jednak ja byłam zadowolona z tego co mam i chciałam cieszyć się tym jak najdłużej jednak jak to los bywa przewrotny i mój los przewrócił się w ciągu jednej sekundy . Zmienił moje życie … przewrócił do góry nogami . To co mnie spotkało dotknęło mnie dużo bardziej niż cokolwiek i gdyby nie oni pewnie nigdy bym się nie pozbierała … nie zaczęła walczyć. Gdy by nie oni pewnie teraz nie było by o czym opowiadać . Pewnie zastanawiacie się teraz o kim mówię zapewniam niebawem dowiecie się wszystkiego a teraz opowiem wam jak doszło to do tego ,że mój świat nagle runął . Już od jakiegoś czasu bardzo źle się czułam jednak nie zauważałam tego na początku … potem tłumaczyłam to sobie przemęczeniem z powodu natłoku obowiązków jednak kiedy po raz kolejny zemdlałam Carla zaprowadziła mnie do lekarza zrobił mi kilka badań a potem kiedy przyszłam po wyniki powiedział ,że trzeba zrobić jeszcze kilka bo coś dostrzegł ale nie ma pewności . Zgodziłam się i poddałam badaniom tym razem było ich dużo więcej nawet przez chwilę nie pomyślałam ,że może być coś nie tak… że mogę być chora. Ale 2 tygodnie później kiedy poszłam po ostateczną diagnozę doznałam szoku … całkowicie i natychmiast się załamałam ja optymistka w sekundę stałam się pesymistką … straciłam wiarę i nadzieję mój uśmiech zamienił się w smutek a radość w oczach w strach. W strach przed śmiercią … śmiercią bolesną i powolną tak przynajmniej ja ją sobie wyobraziłam. Miałam raka … w najwyższym stadium tak powiedział lekarz przez co zostało mi tylko kilka miesięcy życia. Dlaczego ja ? Dlaczego ? pytałam samą siebie a być może i Boga. ,,Co zrobiłam ,że to mnie spotkało?” zastanawiałam się. Zawsze myślałam ,ze umrę jako stara babcia mająca męża , dzieci i kupę wnucząt a okazało się ,że umrę mając ledwo 23 lata beż męża … bez możliwości zaznania miłości … macierzyństwa. Lekarz powiedział ,że powinnam walczyć ale ja nie wiem nawet czemu nie chciałam … od razu spisałam się na straty. Być może dlatego ,ze nie miałam po co walczyć i dla kogo … być może tego chciałam tak podświadomie by móc spotkać się znowu z rodzicami nie wiem co wtedy mną kierowało wiem ,że gdy by nie oni umarła bym już wtedy a tak mogę cieszyć się jeszcze życiem.

*********************
Spałam sobie smacznie kiedy do mojego pokoju wpadła Carla i zaczęła mną potrząsać wykrzykując mi nad uchem ;
- Mili wstawaj spóźnimy się przez ciebie ! No wstawaj !
Z ociąganiem podniosłam się i powiedziałam ;
- Daj mi spokój nie idę dziś na wykłady nie dam rady !
- Wiesz co nie gniewaj się ale jesteś ostatnio nie znośna.
- A jaka mam być … i po co mam dalej chodzić do szkoły skoro i tak nie długo umrę !
- O matko a ta znowu swoje ! Do cholery nie użalaj się nad sobą tylko rusz tyłek i zacznij się leczyć !
- Wiesz co idź już lepiej do tej szkoły bo inaczej się pokłócimy .
- Mili lekarz powiedział ,ze…
- Wiem co powiedział … ale powiedział też ,że szanse na wyleczenie to 40 % nawet nie połowa dlatego…
- Dlatego ty uważasz ,że nie warto spróbować i czekasz sobie na śmierć nie no brawo !
- Carla …
- Co Carla ? Dziewczyno nie poznaje cię zawsze walczyłaś o swoje … to ty mi zawsze powtarzałaś ,że ten kto idzie przez życie z uśmiechem i myśli pozytywnie zawsze wygrywa a teraz co ? Tak po prostu odpuściłaś … dlaczego ?
- Bo nawet optymizm czy uśmiech w tym przypadku nie pomoże !
- A co pomoże ? Czy jest coś w co jesteś gotowa uwierzyć by zacząć walczyć ?
- Tu może pomóc jedynie cud.
- Brednie ! Gdybyś zaczęła walczyć …
- Daj spokój … mam te kilka miesięcy spędzić życie w szpitalu po to by potem i tak umrzeć … to już wolę zostać w domu i tu we własnym łóżko …
- Mili do cholery przestań nawet tak nie mów ! Dobra nie chcesz nie idź siedź i użalaj się nad sobą dziś ci daruję bo mam ważny test i nie mogę się spóźnić ale jutro nie dam ci żyć. Daj buziaka i ja lecę.
Powiedziała i już po chwili jej nie było . Milagros ponownie się położyła z zamiarem zostania tam do końca dnia jednak nie minęło 10 minut jak usłyszała hałas który dobiegał z dworu wściekła podniosła się i podeszła do okna zobaczyła ,że naprzeciwko niej wprowadza się ktoś . Przez firankę próbowała dostrzec czy to jakaś rodzina czy może ktoś samotny a może też studenci jednak jedyne co widziała to dwie ciężarówki z firmy od przeprowadzek i ludzi którzy wyciągali z samochodów meble i wnosili do domu naprzeciwko. Po 20 minutach obserwacji znudziło jej się czekanie na właściciela i postanowiła iść pod prysznic wiedziała ,że już nie zaśnie dlatego nie wróciła już do łóżka. Wzięła prysznic potem się ubrała , umalowała i zeszła do kuchni by zjeść śniadanie . Zrobiła sobie omleta jednak kiedy siadła do stołu by go zjeść usłyszała dzwonek do drzwi. Niezadowolona wstała od stołu i poszła otworzyć na werandzie stała młoda kobieta była bardzo piękna .Miała włosy w kolorze pięknej czerwieni jej oczy były tak samo czekoladowe jak oczy Mili. Milagros nie bardzo rozumiała po co ta kobieta do niej przyszła i kim jest dlatego szybko zapytała;
- Słucham panią ?
- Dzień dobry ja przepraszam ,że przeszkadzam tak rano ale właśnie się wprowadzam naprzeciwko i powstał mały problem nie mamy prądu i chciałam zapytać czy nie ma pani może jakiś namiarów na dobrego elektryka bo my nie jesteśmy stąd i…
- Rozumiem … proszę wejść zaraz poszukam miałam gdzieś wizytówkę to pani dam i jest nie drogi więc nie zedrze z pani za dużo.
- A tak w ogóle przepraszam nie przedstawiłam się jestem Sonia. – powiedziała wyciągając rękę na powitanie.
- Milagros miło mi. – odpowiedziała i podała dłoń a potem wróciła do szukania wizytówki.
Po kilku sekundach szperania w torebce znalazła i podała ją Soni mówiąc;
- Proszę oto numer do elektryka proszę się na mnie powołać to jeszcze da wam upust.
- Dobrze dziękuję a jak mogę się pani odwdzięczyć ?
- Oh proszę nie przesadzać to tylko wizytówka.
- No ale gdyby nie pani.
- Mów mi Mili Soniu.
- Dobrze Mili gdy by nie ty…
- Sonia daj spokój to naprawdę żaden problem i nie trzeba się odwdzięczać.
- Ok. jeszcze raz dzięki to pa.
- Pa.
Kiedy Sonia wyszła Mili wróciła do kuchni zjadła omleta potem umyła talerz i nalała sobie soku bez Carli w domu było pusto i smutno dlatego zaczęła żałować ,że nie poszła na zajęcia bo teraz nie wiedziała co ma ze sobą zrobić w końcu postanowiła wyjść na schody przed dom i skorzystać ze słońca a przy okazji z ciekawości dowiedzieć się z kim jeszcze będzie mieszkała naprzeciwko bo o ile dobrze usłyszała to Sonia mówiła my a to oznaczało ,ze nie zamieszka w tym dużym domu sama. ,, Pewnie ma męża i dzieci.” pomyślała Mili. Siedziała popijając sok i kątem oka obserwując dom z naprzeciwka ale poza Sonia i ludźmi od przeprowadzki nie dostrzegła nikogo więcej zaczęła więc myśleć ,ze po prostu źle usłyszała i tyle. Po godzinie znudziło się jej takie samotne siedzenie na werandzie i postanowiła wrócić do domu by się trochę pouczyć wstała i już miała wejść do domu kiedy usłyszała za sobą głos Soni;
- Mili zaczekaj !
- Tak co się stało ?
- Nic … nic tylko wiesz co chciała bym zaprosić cię dziś do nas na kolację poznamy się bliżej no i tak się odwdzięczę za pomoc.
- Ale ja nie mieszkam sama i …
- To przyjdź ze swoim partnerem.
- Z przyjaciółką … bo to z nią mieszkam.
- Ok z przyjaciółką.
- Dobrze wpadniemy ale po to by cię poznać bo nie ma za co się odwdzięczać to o której ta kolacja ?
- O 19 .00 może być ?
- Tak jak najbardziej. Dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma za co.
- To do wieczora.
- Do wieczora.
Milagros resztę dnia spędziła na powtarzaniu materiału , potem sprzątała a kiedy Carla wróciła ze szkoły razem wybrały się na zakupy w tym czasie opowiedział jej o nowej sąsiadce i o zaproszeniu na kolację.
- To cud ,że się zgodziłaś am iść ! – powiedziała Carla
- Nie zaczynaj bo zaraz zmienię zdanie.
- Dobra już nic nie mówię. O zobacz jak super sukienka choc przymierzysz ją !
- Ja ! ale…
- Ty … bo czerwony to twój kolor … choć !
Po zakupach wróciły do domu była już 18.00 dlatego zaczęły szykować się na kolację do Soni. Był bardzo parny wieczór dlatego dziewczyny założyły letnie lecz eleganckie sukienki. Sukienka [link widoczny dla zalogowanych] była w kolorze błękitu wyszyta cekinami które pięknie błyszczały do tego rozpuściła włosy delikatny makijaż i już była gotowa teraz czekała na [link widoczny dla zalogowanych] zaś założyła nowa sukienkę na którą namówiła ja dziś Carla gdy były na zakupach i tak samo jak przyjaciółka rozpuściła włosy i umalowała się delikatnie gdy obie już były gotowe wzięły wino i ruszyły w stronę domu Soni.
******************
TYMCZASEM W DOMU SONI
Do 17.00 razem z Hectorem rozpakowywali wszystko na szczęście ludzie od przeprowadzek od razu ustawili im meble tam gdzie ich oto poproszono dlatego teraz zostało tylko rozpakować rzeczy ubrania… fotografie … książki i wiele innych dupereli. I gdy by nie pomoc Sergio za pewne nie uporali by się dziś z tym a tak skończyli równo o 16.00 tak więc Sonia zdążyła jeszcze wziąć prysznic i przygotować kolację na którą zaprosiła nowe sąsiadki. Przed 19.00 wszystko było już gotowe i teraz pozostało tylko czekać na gości. [link widoczny dla zalogowanych] zaprosiła tez Sergia ale niestety miał coś do załatwienia i nie mógł zostać tak więc ona i Hector zjedzą kolację z nowymi sąsiadkami.
- [link widoczny dla zalogowanych] czy ty jesteś już gotowy ? – zapytała z obawą.
- Tak jestem tylko szukam jeszcze krawata. O mam !
Powiedział a kiedy wyszedł z łazienki Sonia złapała się za głowę i powiedziała;
- O matko jak ty wyglądasz !
- Jak to jak wyglądam normalnie.
- Wiec co … ubrałeś się jak byś szedł na pogrzeb.
- No wiesz nie długo przecież tak będzie.
- Wiesz co nie żartuj w ten sposób … ja w ogóle nie rozumiem jak tak możesz wiedząc ,że…
- Sonia… Sonia ! Dobrze przepraszam już nie będę … więc co mam się przebrać ?
- No najlepiej by było.
- Ok.
Powiedział ale wtedy zadzwoniła komórka Hectora po chwili rozmowy powiedział;
- Przykro mi ale zjesz kolacje sama z sąsiadkami bo ja muszę pilnie wyjść.
- No ale Hector !
- Soni przykro mi innym razem je poznam poza tym i tak był bym sam w towarzystwie kobiet i nie wiem czy czuł bym się dobrze.
- Dobra idź ale jak dowiem się ,że spiskowałeś z Sergio to pożałujesz !
- Nie spiskowałem wzywają mnie do fundacji.
- A to co innego idź.
Kiedy Hector wyszedł kilka minut później zjawiły się dziewczyny .

I jak to zawsze bywa przy pierwszym rozdziale jest kiepski i nudny za pewne ale kiedy wszystko się rozkręci mam nadzieje ,że nie będzie nudno. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anetta418
Moderator
PostWysłany: Pią 12:09, 10 Gru 2010
Moderator


Dołączył: 06 Gru 2010

Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

ROZDZIAŁ 2




Kolacje upłynęła im bardzo przyjemnie dogadywały się ze sobą świetnie Sonia nawet zdradziła dziewczynom sekret ,że też śpiewa jednak tylko w domu dla siebie nigdy nie chciała robić kariery piosenkarskiej ponieważ bardziej interesował ją zawód lekarza. Śpiewem przynosiła by ludziom radość o ile jej piosenki by się podobały ale jako lekarz mogła zrobić coś więcej podarować ,życie … zdrowie a przynajmniej próbować. Ratowanie komuś życia było bardziej potrzebne jej zdaniem niż śpiewanie. Bo gdy uratowała komuś życie to nie tylko przysporzyła komuś tym radość ale i sama czuła się świetnie. Owszem bywały i gorsze momenty tej pracy bo nie w każdym przypadku była wstanie komuś pomóc czasami było już za późno a czasem sam pacjent nie chciał walczyć i jeśli psychicznie nie był gotowy do walki z chorobą ona nie mogła nic na to poradzić zostawało jej tylko podawać leki i czekać . Czekać na to ,że może pacjent zmieni zdanie albo umrze. Śmierć to jedyny minus tej pracy. Bo lekarz któremu umiera pacjent zaczyna wątpić w swoje możliwości jest tak oczywiście do czasu do póki nie uratuje życia kolejnej osobie. Ale wracając do kolacji. Dziewczyny rozmawiały na przeróżne tematy ,śmiały się i nawet Milli zapomniała na chwilę o tym ,że jest chora. Jednak po powrocie do domu znowu popadła w melancholijny nastrój. Usiadła na sofie i zamyślona siedziała Carla spojrzała na nią i powiedziała;
- Mili co znowu myślałam ,że podobała ci się kolacja u Soni.
- Bo podobała. – powiedziała smutnym głosem.
- To o co chodzi ? – zapytała nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.
- Podobała i to bardzo ale wiesz uświadomiłam sobie coś.
- Co takiego ? – zapytała zastanawiając się co tym razem jej przyjaciółka sobie wymyśliła.
- Muszę zakończyć śpiewanie do szkoły też nie ma sensu dalej chodzić po co się uczyć skoro nie dokończę tej nauki no i… - mówiła łamiącym się coraz to bardziej głosem.
- Milagros przestań ! Przestań pieprzyć głupoty ! Mam dość nie mogę… nie mogę cię już słuchać. Siedzisz i użalasz się nad sobą zamiast walczyć … zamiast poświęcić ten czas na leczenie ! Dziewczyno ogarnij się nie taka byłaś jak cię poznałam. – krzyczała Carla wściekła
- Bo wtedy nie umierałam do cholery ! – powiedziała i wybiegła z domu
Kilka metrów od domu przystanęła nagle i zaczęła płakać. ,,Dlaczego ? Dlaczego ? Dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać ? krzyczała na cały głos. Nie zwracała uwagi ,że sąsiedzi mogą ją zobaczyć miała to gdzieś. Była pełna gniewu, żalu i pretensji za to co ją spotkało. Nigdy nie miała pretensji oto ,że Bóg pozbawił ją rodziców bo dostała kolejnych i nawet kiedy oni zginęli bardzo to przeżyła ale mimo to była szczęśliwa bo poznała Carlę odnosiła sukces w śpiewaniu , dobrze się uczyła mimo wszystko miała dużo powodów do radości . Jedynie czego jej brakowało to miłości . Chciała się zakochać. Wtedy też się tym nie przejmowała bo uważała ,że ma jeszcze czas. Że jeszcze zdąży się zakochać … poznać kogoś wyjątkowego jednak teraz … teraz straciła całkowita nadzieje ,że kiedykolwiek pozna co to miłość. Choroba będzie postępowała a wtedy ona stanie się coraz słabsza i słabsza aż w końcu zniknie tak po prostu. Jedyną osobą która zapłacze na jej grobie będzie Carla czy tak powinno wyglądać życie młodej dziewczyny która od zawsze szukała szczęścia w nieszczęściu. Zapytacie pewnie dlaczego teraz nie próbuje znaleźć czegoś pozytywnego w tym ,że zachorowała ? Bo co można znaleźć pozytywnego w chorobie która doprowadzi ją do grobu ? Zresztą ma dość borykania się ze wszystkim sama. Tak sama ! W sierocińcu była sama nikt jej nie wspierał… nie pocieszał po śmierci adoptowanych rodziców tez radziła sobie sama . By nagrać płytę musiała liczyć na siebie . Poszukać studia które ja wysłucha sponsora który w nią zainwestuje. Teraz kiedy jest chora może liczyć na wsparcie ze strony przyjaciółki jednak wiedząc ile poświęcenia będzie to kosztowało Carlę woli ją w to nie wciągać co oznacza ,że znów zostaje sama. A samotność nie sprzyja w walce z tak poważną choroba jak rak. Dlatego też tym razem postanowiła się poddać i czekać na śmierć.,, Być może Bóg dopiero po drugiej stronie ma dla niej lepsze życie” myślała. Bo jeśli ktoś was choć przez chwilę pomyślał ,że łatwo jej wszystko przyszło to grubo się pomylił. To ,ze tak łatwo ze smutku przechodziła do radości nie oznaczało ,że nie odniosła ran. Bo rany odniosła ogromne tyle ,ze nie widoczne dla oka. Miała poranioną duszę i serce. Uśmiech był tylko maską która miała zakryć te rany. I zakryła. Ale teraz kiedy jedna noga stała nad grobem po co miała udawać … cieszyć się. Miała dość udawania… walki. Miała dość i dlatego poddała się wybierając zamiast uśmiechu śmierć. Stała oparta o drzewo płacząca nagle zaczął padać deszcz ona jednak wciąż stała i mokła. Nie chciała wracać do domu … nie chciała kłótni. Usiadła więc pod drzewem . Deszcz padał coraz to mocniej i mocniej . Jej sukienka i nogi były już pokryte błotem ale ona miała to gdzieś siedziała zapłakana przemoczona do suchej nitki i zamierzała tak pozostać z nadzieję ,że wtedy śmierć nadejdzie szybciej. I wtedy zobaczyła czyjąś rękę wyciągniętą w jej stronę podniosła powoli głowę do góry i zobaczyła mężczyznę. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę wyglądał jakby właśnie wracał lub szedł na pogrzeb. ,,Może to śmierć po mnie przyszła” pomyślała. I nagle mężczyzna się odezwał;
- Daj rękę pomogę ci wstać .
Jego głos był spokojny i łagodny miał w sobie coś takiego ,że chociaż nie miała ochoty się z stąd ruszać to odruchowo podała mu rękę i wstała dopiero teraz mogła dokładnie przyjrzeć się owej postaci. Był wyższy od niej o kilka centymetrów, do tego dość przystojny ,włosy miał ciemne delikatnie postawione do góry, z lekkim zarostem na twarzy który dodawał mu seksapilu. Jego oczy były koloru piwnego a kiedy się uśmiechnął poczuła dziwne ciepło w okolicach serca. Wciąż trzymał jej dłoń nic nie mówił tylko wpatrywał się w jej oczy. Czuła się dziwnie … patrzył na nią tak … tak sama nie wiedziała jak ale było to miłe. Jej serce z sekundy na sekundę zaczynało bić coraz szybciej i szybciej. I chociaż było jej zimno to chciała by ta chwila nigdy się nie skończyła. Nie znała go … był obcy ale miał w sobie coś takiego ,że czuła iż nic jej nie zrobi. I nagle on ponownie się odezwał puszczając jej rękę.
- Zgubiłaś się ?
- Ja… tak.. to znaczy nie. – jąkała się.
- Aha . – powiedział a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ja mieszkam tam dalej i wyszłam się przejść. – odpowiedziała po chwili.
- I po spacerze postanowiłaś posiedzieć pod drzewem by zmoknąć ? – zapytał rozbawiony.
- Nie po prostu nie chcę wracać do domu … ale nie pytaj dlaczego po prostu nie chcę i już.
- Rozumiem a więc daj rękę i choć.
- Dokąd ?
- Pójdziemy do mnie ogrzejesz się i napijesz czegoś gorącego potem zadecydujesz czy chcesz iść do domu czy nie. Jeśli postanowisz nie wracać dziś do domu prześpisz się u mnie.
,,No on chyba oszalał !” pomyślałam.
- Posłuchaj ja cię nawet nie znam a ty…
- A ja mieszkam z kimś i jest to kobieta wiec bez obaw. – dodał szybko wiedząc co zaraz usłyszy.
- Mieszkasz z kobietą ? – zapytała by nabrać pewności ,że dobrze usłyszała.
- Tak. To więc jak idziemy ?
- Zgoda … ale jeśli kłamiesz pożałujesz tego. – powiedziała ostrzegawczo.
- Zawsze taka jesteś ? – zapytał.
- Jaka ?
Odpowiedziała pytaniem na pytanie ale odpowiedzi już nie usłyszała chciała powtórzyć pytanie ale on podszedł do samochodu otworzył jej drzwi a kiedy wsiadła zamknął je i ruszył daleko nie od jechali bo po chwili zatrzymali się pod domem Soni.
- Tu mieszkasz ? – zapytała zaskoczona.
- Tak czy to jakiś problem ?
- Nie … tylko wychodzi na to ,że jesteśmy sąsiadami bo ten dom naprzeciwko należy do mnie.
- Aha … a i przepraszam nie przedstawiłem się jestem Hector a ty ?
- Milagros.
- Cud.
- Że co ?
- Milagros to inaczej cud czyż nie ?
- No tak i co z tego ? – zapytała
- Nic tylko zastanawia mnie jak taka piękna, mądra kobieta nosząca tak piękne i znaczące imię może nie wierzyć w cuda.
- A kto powiedział ,że nie wierzę ? – zapytała zdziwiona .
- Twoje oczy. One są zwierciadłem duszy i serca.
Powiedział po czym wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi. Podała mu rękę i wysiadła. Po chwili byli już w środku jego mieszkania. Ten facet ją zadziwiał był taki spokojny i tajemniczy. I zamiast się go bać bo ta jego tajemniczość zaczynała być przerażająca to ona czuła się przy nim bezpieczna to dopiero było dziwne i zadziwiające.
- Wejdź nie stój tak.
- Ale jest brudna.
- I dlatego wejdź zaprowadzę cię do łazienki tam się umyjesz a ja tym czasem pożyczę coś od Soni.
Po tych słowach pospiesznie poszła za nim do łazienki umyła się i założyła ciepły szlafrok. Potem usiadła na wannie i czekała na ubranie. Po kilku minutach zapukał do łazienki i kiedy powiedziała ,,Proszę” uchylił delikatnie drzwi podał jej ubranie za nim się przebrała on zrobił gorącej czekolady.
- Siadaj proszę napij się.
Powiedział i podał jej kubek z zawartością usiadł naprzeciwko niej i znowu się jej przyglądał nic nie mówiąc. By przerwać tą niezręczną ciszę zapytała;
- A gdzie ta owa kobieta z która ponoć mieszkasz ?
Wiedziała ,że jej nie okłamał bo jeszcze godzinę temu sama poznała Sonię i była w tym domu jednak to było jedyne pytanie jakie przyszło jej do głowy.
- Pojechała do szpitala jest lekarzem i dostała wezwanie. Jeśli nie wierzysz pokażę ci wiadomość od niej.
- Nie … nie trzeba.
I znowu cisza. W końcu wstała i powiedziała;
- Wiesz co pójdę już dziękuję za pomoc.
- Przecież nie chciałaś wracać do domu.
- Nadal nie chcę ale chyba ci przeszkadzam… pyza tym głupio mi gdy tak siedzimy i milczymy.
- Nie musi tak być możemy rozmawiać ale uważałem ,że ty nie masz na to ochoty.
- Wiesz co ja sama nie wiem na co mam ochotę ostatnio w ogóle nie wiem czego chcę. Nie rozumiesz prawda … wiem to skomplikowane.
- Mili rozumiem twój ból lepiej niż myślisz.
- Ale …
- Powiedziałem twoje oczy one mówią za ciebie.
- Wiesz co jesteś dziwny … może na początku to było intrygujące ale teraz mnie przerażasz dlatego dzięki za wszystko i dobranoc.
Powiedziała i wybiegła gdy wpadła do domu zamknęła drzwi na wszystkie zamki i próbowała się uspokoić. Tej nocy nie mogła zasnąć wciąż myślała o Hectorze o tym jak wyglądał , co powiedział i co miał na myśli mówiąc te dziwne rzeczy. W końcu wstała nie chcąc dalej o tym myśleć i poszła do pokoju Carli przyjaciółka akurat się malowała Mili podeszła więc do niej i mocno przytuliła mówiąc;
- Carli przepraszam za wczoraj.
- Mili ja tez przepraszam ale błagam cię nie opowiadaj więcej takich głupot ok. ?
- Postaram się ok. A teraz skończ się malować a ja zrobię nam śniadanie.
Przy śniadaniu mili opowiedziała o wczorajszej przygodzie Carli a kiedy skończyły jeść Carla pojechała na zajęcia a Mili pozmywała i uprane rzeczy postanowiła odnieść Soni. Drzwi jednak otworzył Hector .
- Cześć. Przyszłam oddać ubrania. – powiedziała trochę zmieszana.
- Wejdziesz ? – zapytał.
- Nie dzięki. – odpowiedziała i już miała odchodzić kiedy usłyszała głos Soni.
- Mili jak miło ,że wpadłaś wejdź .
- To wy się znacie ? - zapytał zdziwiony.
- No Hector rany mówiłam ci wczoraj ,że zaprosiłam sąsiadki na kolację.
- No tak ale nie wiedziałem ,ze to Mili.
- A ty skąd ją znasz skoro cię wczoraj nie było. – zapytała podejrzliwie Sonia.
- Spotkał mnie gdy wczoraj spacerowałam. – odpowiedziała szybko Mili.
- Aha. To wejdziesz czy nie ?
- Nie Sonia teraz nie mogę ale może potem wpadnę. A wiec na razie pa. – powiedziała i zniknęła.
Zaś Sonia zaczęła dokładnie pytać o ich wczorajsze spotkanie. Hector jednak nie odpowiedział na pytanie tylko spojrzał na Sonię poważnie i powiedział;
- Trzeba jej pomóc.
- Pomóc ? Hector o czym ty mówisz ? – zapytała zdziwiona.
- Trzeba jej pomóc bo ona jest chora ma raka i jak jej nie pomożemy to…
- Ale zaraz … zaraz skąd ty to wiesz ona ci o tym powiedziała ?
- Nie.
- A więc skąd ? – dopytywała dalej.
- Sonia nie mów mi ,że ty nie wiedziałaś ? – zapytał teraz on zdziwiony.
- Bo nie wiedziałam. – odpowiedziała zaskoczona tą informacją.
- Jesteś lekarzem. – stwierdził.
- No tak lekarzem nie jasnowidzem. A ty skąd wiesz skoro ona ci nie powiedziała. No skąd ?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rebelderbdlafamilia.fora.pl Strona Główna -> Nasze opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin